Andrzej Artur Jastrzębski

"Baśń o małej rybce"

Była sobie rybka mała,
Co rodzinkę w stawie miała.
Mamę, tatę, cztery siostry,
Ale przyszedł silny wiatr,
Niby halny z Tatr.

Zaszumiał, zawiał, zawirował,
I rybce nieszczęście zgotował.
Bowiem, gdy wiatr tak sobie wiał,
Na brzegu młody rybak stał.
Miał zarzucone sieci,
A tu rybka w nią z falą leci.

Zanim się rybka zorientowała,
Już w wiadrze z wodą pływała.
Było jej niewygodnie, ciasno i żle,
I rozpłakała się.

Cóż biedna począć ma ona,
I jest mocno przerażona.
Rybak, gdy skończył łowić, dotarł do domu,
Ale nic nie powiedział nikomu.

Zajrzał do wiaderka, gdzie rybka pływała,
I wydało mu się, że zapłakała.
Szkoda się chłopcu zrobiło rybki,
I w sposób szybki,
Wyciągnął kawał dużego słoja.

Nalał pełno wody,
I wpuścił tam rybkę bez szkody.
Ustroił szybko roślinkami,
I znowu rzekł, będziemy teraz razem, sami.

Kilka tygodni upłynęło,
Ale się jakby rybce zdrowie zacięło.
Jakoś posmutniała.
Jeść nic nie chciała.
W końcu, którejś nocy chłopcu powiedziała.

Chłopcze,
Byłeś dla mnie bardzo dobry i jesteś kochany,
Że nie oddałeś mnie do kuchni na obiad dla mamy,
Ale smutno tu mi samej i źle
ja do swoich sióstr, ja do stawu chce.

Chłopca zaniemówiło,
I żal rybki mu się zrobiło.
Rybkę więc szybko wypuszczono,
A teraz, gdy chłopiec nad stawem odpoczywa,
Szczęśliwa rybka, koło brzegu pływa.

Chłopiec się raduje,
I za każdym razem rybki wypatruje.
Rybka zaraz szybko się pojawia.
A chłopcu radość wielką to sprawia.

Pewnego dnia, kiedy nad stawem tak stał,
Chyba się tego nie spodziewał,
Bowiem, ku zaskoczeniu chłopca,
Ze stawu wypłynęła wielka ryba.
Był to chyba sum z wąsem jakiś,
I powiedział morał taki.

Gdyby tak wszyscy postępowali,
To ludzie i zwierzęta lepiej by się szanowali.